top of page

Luxtopreda: „Jesteśmy sumą naszych upadków”


"Jeżeli ja powiem prawdę i ty powiesz prawdę, na pewno nie miniemy się z prawdą” - o ojcostwie i ojcach, o dzieciństwie i dzieciach, wzlotach, upadkach i „funkcji latarki” mówią członkowie zespołu Luxtorpeda – Przemysław „Hans” Frencel i Robert „Drężmak” Drężek.


Daria Izworska: Dziś Dzień Dziadka. Nawiązując do tego święta chcę zapytać, co w Wasze życie i muzykę wnosi bycie ojcem, czy dziadkiem?


Hans: Dla mnie ojcostwo jest najbardziej świeżym doświadczeniem. Dużo rzeczy uporządkowało mi się z przymusu, często z moją duża niechęcią. Musiałem dopasować styl swojej pracy z nocnego i o dziwnych porach, do wyjścia do studia o godzinie 8.00 i powrotu na obiad, żeby jeszcze zdążyć odebrać Jagodę z przedszkola. To wszystko się uporządkowuje. Dla kogoś, kto pracował sobie o wybranych porach, kiedy tylko poczuł w sobie tzw. "natchnienie", wydaje się to niemożliwe. Nagle okazuje się jednak możliwe nawet, kiedy Jagoda mi przeszkadza, kiedy muszę trochę w domu popracować. Ojcostwo jest czymś, co pozwala jeszcze intensywniej pracować nad sobą i nad tym co się robi i lubi, co jest związane w naszym wypadku z muzyką.


Drężmak: U mnie bycie ojcem nie tyle w muzyce zmienia, co w życiu. Jak facet zostaje ojcem, życie przewartościowuje się do góry nogami. Do tego momentu mężczyzna żyje sam dla siebie. Nawet mając żonę widziałem, że tak na prawdę szukałem życia tylko dla siebie. Jak się pojawia dziecko, to trzeba trochę tego swojego życia oddać drugiemu. Tutaj zmienia się bardzo postrzeganie świata, pewne wartości, jako ojciec jestem teraz innym facetem. Przed narodzinami córki byłem też, i dalej się uważam za taką osobę, mało odpowiedzialny. Ojcostwo wymusza na mnie - czego żona też bardzo pilnuje i na co przez lata się buntowałem i burzyłem, ale widzę że jest w tym dużo dobra i mądrości - żeby się uczyć odpowiedzialności. Dziecko jest doskonałym do tego pretekstem i zachętą, że człowiek bardziej tego chce niż musi.


Z Waszą muzyką identyfikują się głównie ludzie młodzi. Czy w miarę upływu czasu, dojrzewania zespołu, zmienia się Wasza muzyka i przekaz, jaki za sobą niesie?


Drężmak: Muzyka chyba cały czas jest taka sama.


Hans: Nie czuję tego w ten sposób. Staram się zawsze powiedzieć coś wartościowego albo opowiedzieć coś o sobie. Jeśli zmieniamy się jako ludzie pod wpływem naszych dzieci, odpowiedzialności i tego wszystkiego o czym Robert przed chwilą mówił, być może ma to wpływ na nasze teksty, ale nie potrafię tego wyłuskać i wyjąć. Pod wpływem różnych rzeczy, których doświadczamy, zmienia się nasze życie, zmieniamy się i my sami, a z tym to, co mówimy i jak mówimy.


Zespół w 2016 roku będzie świętował swoje sześciolecie istnienia. Jak zmieniła się koncepcja zespołu, czy jego cele przez ten czas?


Hans: Nie było jakichś konkretnych celów, po prostu chcieliśmy śpiewać po polsku.


Drężmak: Nasze najbliższe plany na kilka tygodni, na kilka miesięcy, to nagrać płytę, grać koncerty, dzielić się z innymi swoim życiem i to cały czas trwa. Są kolejne płyty, kolejne koncerty, kolejni spotkani ludzie, nie ma jakiegoś planu strategicznego na lata.


W zeszłym roku teledysk do utworu "Nieobecny nieznajomy" kręciliście z tzw. "trudną młodzieżą". Co znaczy "trudna młodzież"? Kim są ci ludzie dla Was, jak ich postrzegacie?


Hans: W tym ośrodku, jeszcze zanim poznaliśmy chłopaków stamtąd – to rzecz, którą najbardziej zapamiętałem i która w kontekście piosenki "Nieobecny nieznajomy" jest ważna – byłem tam pierwszy na miejscu i rozmawiałem z wychowawcami. Mówili mi o tym, że zorganizowali kartki na Dzień Ojca, aby każdy z podopiecznych mógł sobie taką kartkę wziąć z naklejonym znaczkiem, wypisać i wysłać do domu. Z tych chłopaków, którzy byli w ośrodku, nikt po kartkę się nie zgłosił. Żaden z nich nie czuł potrzeby wysłania kartki ojcu, albo nie miał do kogo jej wysłać. Wydaje mi się, że ci chłopcy są po prostu dziećmi, które trafiły na trudne realia, dostali z domu taki "garb" albo "testament", którego nie chcemy w życiu. Jest im bardzo trudno się odnaleźć, rozładować agresję, którą niejeden z nich obserwował w domu, gdzie powinno być bezpieczeństwo, miłość i akceptacja. Tego większość z nich nie doświadczyła, dlatego popełnili w życiu dużo błędów z różnych powodów i teraz ponoszą tego konsekwencje. Dzięki takim akcjom, dzięki tym wychowawcom i pozytywnym sytuacjom, które im się przydarzają w pracy w ośrodku, mają szansę wyjść na prostą i miejmy nadzieję, że tych pozytywnych przykładów, że można inaczej, dostaną na tyle dużo, by sobie poradzić.


Wiem, że i Wy musieliście zmierzyć się z trudnymi doświadczeniami w dzieciństwie, o czym też mówi ten utwór. W refrenie powtarza się zdanie "wybaczam ci wszystko." Co to znaczy wybaczyć ojcu?


Hans: Nie wiem, bo ja jeszcze tego nie zrobiłem. Może Litza by się tutaj wypowiedział, bo on z ojcem odnowił kontakt. Wybaczyć na pewno nie oznacza zapomnieć, ale chodzi o to, aby poradzić sobie samemu w środku i nie czuć wrogości, czy jakichś negatywnych emocji. Po prostu przejść nad tym, co było to było, jest tu i teraz i powinniśmy żyć dniem dzisiejszym.


Drężmak: W moim przypadku znaczy to chyba zrzucić ogromny balast, który przez większość mojego życia niosłem. Nas jest pięciu w zespole, tylko jeden był wychowywany przez oboje rodziców, a czwórka z była wychowywana przez mamy. Ja w dniu osiemnastych urodzin powiedziałem mojemu ojcu w oczy ”ja nie mam ojca”. Potem się męczyłem z tym do momentu, jak miałem czterdzieści jeden lat. Udało mi się na tydzień przed jego śmiercią powiedzieć, że go kocham i mu wszystko wybaczam i proszę go o wybaczenie. To był jeden z największych balastów, jakie w życiu zrzuciłem i byłem szczęśliwy, tak naprawdę szczęśliwy. Myślę, że dla niego to było bardzo ważne i dobre, a dla mnie też uleczające. Nawet trudno opowiedzieć to słowami. To tak, jakbym opowiadał, jak smakuje tort malinowy mojej córce, która w ogóle nie używa owoców i nie wie, jak malina smakuje.


Zależało Wam, aby w nazwie zespołu było słowo „Lux”, czyli światło. W wywiadach jednak podkreślacie, że śpiewacie tylko o sobie, o tym co "ja" zrobiłem, jak "ja" powinienem. Co więc dla sześcioletniej już Luxtorpedy znaczy być światłem?


Hans: Nie wiem, czy my jesteśmy jakimś światłem, może raczej rodzajem latarki, która oświetla miejsca, czy też drogę i rozwiązania, które warto w swoim życiu starać się wprowadzać, ścieżki, którymi warto podążać. Chcemy pokazać jakąś pozytywną stronę, to, że np. warto nie mieć na pierwszym miejscu swojego "ego", jak śpiewamy w "JUZUTNUKU" i to, że warto wybaczyć swojemu ojcu, do którego się ma jakąś nienawiść. Raczej bym powiedział, że pełnimy funkcję latarki, opowiadamy o swoich zmaganiach, nie do końca czasem skończonych. Bo to nie znaczy, że my już wszystko zrobiliśmy wszystko tak, jak należy i teraz możemy świecić przykładem. Ja bym powiedział, że kompletnie nie świecimy przykładem i niczym się nie różnimy od ludzi, którzy nas słuchają, może tylko tym, że potrafimy to ubrać w słowa, złożyć w muzykę i zrobić z tego płytę. A światłość - lepsza światłość niż ciemność i „lux” w nazwie tak działa, że te pojęcia światła często się pojawiają w naszych tekstach jakoś automatycznie.


Na poprzednim "pół albumie", został poruszony ciężki temat aborcji, który wywołał sporą dyskusję. Czy następna płyta będzie równie kontrowersyjna?


Hans: "Kontrowersyjna" to takie niezbyt fortunne słowo. Opowiadamy o tym, o czym chcemy opowiedzieć, o tematach, które chcemy poruszyć. Czasem mogą się one wydawać jakieś trudne, czy kontrowersyjne, ale ja tak nie uważam. Należy mówić szczerze. Jeżeli ja powiem prawdę i ty powiesz prawdę, na pewno nie miniemy się z prawdą.


Drężmak: Tak!


Jeśli stanęłaby przed Wami młoda osoba z podobnymi zmaganiami, z jakimi wy musieliście się zmierzyć będąc młodymi, która popełnia błędy i nie widzi dla siebie nadziei, co byście jej powiedzieli? Co powiedzielibyście sobie spotykając siebie w wieku osiemnastu lat?


Drężmak: Można by wtedy o sobie powiedzieć. Jeżeli coś mi się udało, jeśli udało się wyjść z ciemności na światło, to jest nadzieja. Ja bym tylko o faktach opowiadał, w których momentach mi się udało zwyciężyć, w których momentach walczyłem, a mi się nie udało. To dobre doświadczenie, że czasami podejmuję walkę i nie zawsze jestem zwycięzcą, czasami mogę przegrać. To jest doświadczenie, które może budować. Myślę, że ja młodemu powiedziałbym o sobie, o tym, jak pewne czyny miały potem konsekwencje w życiu, o tym, jak musiałem się z nimi zmagać. Nie ma co teoretyzować, bym o swoim życiu opowiadał.


Hans: Ja bym jeszcze dodał do tego, że to, kim jesteśmy teraz, jest sumą naszych wszystkich wzlotów i upadków. Powiedziałbym nawet, że bardziej jest to sumą upadków, niż wzlotów i momenty, w których jesteśmy naprawdę bardzo nisko są momentami refleksyjnymi dla człowieka. Warto z tych wszystkich trudnych sytuacji wyciągać wnioski, na własną rękę, niestety. Ja może jestem za młody, żeby powiedzieć coś mądrego innej młodej osobie i nie poczuwam się specjalnie do tego, robię to jedynie z pomocą tekstów i jest mi tak być może łatwiej. Jednak tak, jak siedem razy dzisiaj upadam i wstaję, nie można być mądrym, jeśli wcześniej nie jest się głupim, ani nie można stać twardo na nogach, jeśli się wcześniej wiele razy nie przewróciło. Czasami można na swojej skórze odczuć pewne przykre doświadczenia, konsekwencje, które są wynikiem naszych własnych wyborów. Oczywiście, nasze dzieci chcemy przed tym chronić, ale jest to sprawdzian, który mnie jeszcze czeka – Jagoda ma dopiero trzy lata.


Na zakończenie, pytanie, które muszę zadać. Jak się Panom podoba Krynica?


Drężmak: Jest przepiękna, w życiu nie widziałem tak pięknego miasteczka. Wjechałem, jak tylko minąłem tabliczkę „Krynica-Zdrój”, to szczęka mi opadła...


Hans: Zwolniliśmy do dwudziestu...


Drężmak: Do teraz nie mogę szczęki pozbierać. Tak pięknego miejsca na Polskiej Ziemi nie widziałem. Koniec kropka.


Dziękuję bardzo.


Dziękujemy.

Wywiad przeprowadzony dla miastons.pl

FOLLOW ME:

bottom of page